sobota, 6 grudnia 2014

Dziesięć

Był taki czas, luty tego roku. Tęsknota, wielka, krótka miłość, przytłaczająca zaduma, a z tego wszystkiego wyrwał mnie koncert Kari. I potem dalej wielka, krótka miłość zduszona przez nią najszybciej jak mogła. Chwilowa utrata sensu aż w końcu nastał marzec. Grałem w Pod Tytułem z barmanami w darta, piłem hektolitry herbaty, a dzień później siedziałem w Śródmiejskiej, odwiedziłem piekarnię, herbaciarnie a na koniec Empik. Czułem się wspaniale. Cisza przed burzą. Wszystko runęło piątego marca.

Listopad tego roku. Wielka, krótka miłość. To zawsze ja dostaję po dupie. To zawsze ja jestem tym, który kocha i nie dostaje niczego w odpowiedzi. Z tego wszystkiego wyrwał mnie koncert Kari. Dwa tygodnie po nim znów straciłem sens. Początek grudnia i czuję się trochę lepiej. Pytanie, co się stanie teraz? 10 lutego zaczęła się krótka, wielka miłość. 10 marca był pogrzeb. Wszystko kreci się wokół tej cholernej dziesiątki. Co stanie się dziesiątego grudnia? Czy stanie się w ogóle, skoro odkryłem tę zależność? Nie wierzę w zabobony, wierzę w dobro. Dziesięć jest zawsze nowym rozdziałem. Zostały cztery dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz